Selekcja wstępna

Mariusz Herma
12.12.2025
fot. Kamil Parzychowski
fot. Kamil Parzychowski

„Mam już dość całej tej showcase’owej bańki. Za dużo imprez powtarza te same pomysły, zaprasza tych samych delegatów, tych samych artystów” – usłyszałem niedawno od organizatora… festiwalu showcase’owego.

Narzekania na ową bańkę słychać coraz częściej, bo showcase’ów z roku na rok przybywa. Jednym z najmłodszych jest Music Week Poland, który zadebiutował w Warszawie pod koniec czerwca i na którym owej bańce – sensowi tworzenia nowych showcase’ów i ich faktycznej przydatności dla artystów – poświęcono konferencyjny panel (który miałem zaszczyt moderować) zatytułowany „Showcase Festivals at a Crossroads”, czyli „Festiwale showcase’owe na rozdrożu”. „Dużym graczom łatwo mówić: zamiast robić kolejny showcase, przyjedźcie do nas, na Reeperbahn czy The Great Escape. Ale każdy rynek chce mieć swój własny showcase, aby promować własną scenę” – mówił podczas dyskusji dr hab. Patryk Gałuszka, badacz rynku muzycznego z Uniwersytetu Łódzkiego. Zwracał uwagę, że w wielu krajach funkcjonuje po kilka festiwali showcase’owych – także w Polsce taki charakter mają The Great September, Tak Brzmi Miasto czy Next Fest. Ale dobrze mieć jeden, który koncentruje się na eksporcie artystów, tak jak w przypadku Music Week Poland.

fot. Kamil Parzychowski
fot. Kamil Parzychowski

„Taniej jest zorganizować festiwal i ściągnąć na niego kilkudziesięciu bookerów z zagranicy, aby pokazać im nasze zespoły, niż wysyłać tych wszystkich artystów za granicę” – zwracała z kolei uwagę Helen Sildna, założycielka i szefowa cenionego showcase’u Tallinn Music Week i kolejna uczestniczka panelu. Sildna podkreślała też, że gdy delegaci przyjeżdżają do Estonii, nabierają lepszego zrozumienia, jak wygląda lokalna scena, kto czym się zajmuje, poznają wytwórnie muzyczne. Po czym jednak poznać, że festiwal się udaje, że warto organizować kolejne edycje? „Szanujemy inwestycję, jaką ponoszą także artyści, aby przyjechać na nasz festiwal. Dlatego dbamy o to, aby pojawiły się na nim odpowiednie osoby, aby konferencja była wartościowa, żeby przedstawiciele różnych gatunków byli równie widoczni. Festiwal musi być platformą przydatną dla nich. Ale patrzymy także na inne wskaźniki: ilu turystów ściągamy do Estonii, co dajemy lokalnej społeczności, co wnosimy do kultury. Cały czas pytamy się, co i dla kogo robimy, czy przynosimy oczekiwane rezultaty” – podkreślała Sildna.

Za dwie główne role showcase’ów dr Gałuszka uznał filtrowanie i networking. „Organizatorom festiwali czy koncertów ciężko wybrać artystów na własne sceny bez zobaczenia ich na żywo, ale obecnie jest tylu wykonawców, że nie sposób za nimi jeździć i oglądać ich indywidualne występy. Showcase daje wstępnie wyselekcjonowany zestaw artystów, którzy już przez kogoś zostali pozytywnie ocenieni” – opowiadał badacz branży. Druga funkcja to pomoc w nawiązywaniu kontaktów pomiędzy branżowymi graczami z różnych krajów. „Jeśli chcesz wejść na bułgarski rynek, to co robisz? Jedziesz na tamtejszy showcase i poznajesz sytuację, nawiązujesz kontakty, budujesz zaufanie” – dodawał. Na jeszcze inną korzyść z posiadania własnego showcase’u wskazywała Guna Zučika, współtwórczyni także debiutującego w tym roku łotewskiego festiwalu Riga Music Week i kolejna uczestniczka panelu. „Mamy tuż za ścianą Tallinn Music Week, jednak tylko pewna liczba delegatów i artystów może jeździć na takie imprezy. Istotne jednak jest także to, że dotąd łotewscy artyści często nie wiedzieli, jak do takiego zagranicznego showcase’u się przygotować, jak osiągnąć zamierzone cele. I wracali bez rezultatów. Dlatego chcieliśmy mieć własny festiwal, na którym nasi muzycy będą mogli przygotować się do występów w innych krajach” – mówiła Zučika. Wskazywała też, że przed własną publicznością zespołom zwykle gra się swobodniej, mogą więc wypaść lepiej w oczach delegatów.

Rezultaty, a raczej ich brak, to najczęstszy zarzut, jaki wobec showcase’ów miewają artyści. Wielu liczy na to, że po zejściu ze sceny od razu dostaną kilka propozycji koncertowych, że takie wydarzenie będzie swoistą trampoliną dla kariery. „Gdy mamy 200 artystów, to cieszymy się, jeśli 20-30 proc. z nich wyjedzie z festiwalu z konkretnymi ofertami. Ale one nie muszą pojawić się natychmiast, czasem widać je po roku albo dwóch latach. Mamy do czynienia z pewnym efektem kuli śniegowej, kiedy ktoś stopniowo zyskuje rozpoznawalność, występując najpierw u nas, potem na słoweńskim MENT, później na Music Week Poland” – tłumaczyła szefowa Tallinn Music Week.

fot. R. Kazimierczak
fot. R. Kazimierczak

W podobnym tonie wypowiadał się dr Gałuszka: rezultaty ujawniają się w dłuższym terminie i często nie wiadomo, który showcase jak się do nich przyczynił. „Bookerzy też rzadko przychodzą z propozycją zaraz po koncercie. To się zdarza, ale jako wyjątek, ponieważ zobaczenie koncertu to tylko część procesu podejmowania takiej decyzji” – podkreślał. Na innym z paneli Music Week Poland selekcjoner amerykańskiego South by Southwest (SXSW) opowiadał, że o zaproszeniu danego zespołu na tę słynną imprezę decyduje nie tylko to, jak gra, lecz także zasięgi w mediach społecznościowych, odtworzenia w serwisach streamingowych, a nawet wielkość klubów, w których grupa ostatnio grała. Innym kryterium jest to, czy wykonawca ma menedżera, bo świadczy to o pewnym stopniu profesjonalizmu.

Owoce występu na festiwalach showcase’owych zależą od organizatorów – od tego, czy ściągnęli odpowiednich ludzi z branży, pasujących do programu, aż po jakość nagłośnienia – ale artyści mogą zwiększyć swoje szanse wspomnianym przygotowaniem. Bo samo zagranie koncertu zwykle nie wystarczy, by zwrócić na siebie uwagę. Uczestnicy dyskusji zgodnie podkreślali, że samą decyzję o wyjeździe na showcase trzeba przemyśleć – czy na pewno pasujemy do danej imprezy, bo może to będzie strata pieniędzy. Przed festiwalem trzeba się jak najszerzej rozreklamować, zaprosić interesujących nas delegatów mailowo, później śmiało zaczepiać ich na konferencyjnych korytarzach. A już po koncercie nie wsiadać od razu do auta, lecz pozostawać dostępnym, najlepiej do końca całej imprezy.

„Pojechaliśmy na Eurosonic jako na nasz pierwszy showcase. I z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że absolutnie nie byliśmy gotowi. Nie mieliśmy poza Polską żadnego publicity, na Spotify widzieliśmy może 50 ludzi słuchających nas w Londynie” – przyznawał podczas panelu Adam Kiepuszewski, który wspólnie z Młodym Buddą tworzy duet Vgtbl.pl. Wspólnie objechali już kilkanaście showcase’ów, m.in. The Great Escape, TMW czy MENT – weszli też w skład polskiej reprezentacji podczas pierwszego Music Week Poland.

Jednocześnie Kiepuszewski zwracał uwagę na fakt, że na tak wielkich imprezach jak Eurosonic czy SXSW wykonawcy budujący dopiero swoją rozpoznawalność rzadko mogą liczyć na dobre miejsce w programie, często dostają tzw. slot po północy, w jakimś oddalonym klubie. „Na mniejszych festiwalach masz większą szansę na dobrą porę koncertu, mniejsza jest też konkurencja o delegatów. Po koncercie na słowackim Sharpe dostaliśmy kilka propozycji i zaczęliśmy organizować wokół tego trasę po Europie” – opowiadał muzyk Vgtbl.pl.

fot. Kamil Parzychowski
fot. Kamil Parzychowski

Brak „biznesowego” przygotowania zespołów grających na showcase’ach z jednej strony powinien mobilizować do edukowania – i tutaj warto wspomnieć, że polskim wykonawcom występującym na Music Week Poland zaoferowano program mentoringowy z serią warsztatów. Ale z drugiej strony wynika to z czegoś pozytywnego. „Festiwale showcase’owe obniżają barierę wejścia. Demokratyzują dostęp do sektora muzycznego zarówno dla artystów, jak i ludzi z branży” – wskazywała Helen Sildna. Nie można jednak zapominać o zwykłych słuchaczach. „Wiele wkładamy w to, by mieszkańcy Tallina chętnie kupowali bilety na festiwal” – tłumaczyła. „Bo festiwal showcase’owy to wprawdzie wydarzenie branżowe, ale dopełnia je lokalna społeczność”.

GARŚĆ SHOWCASE’OWYCH RAD:

Planuj strategicznie. Zamiast jeździć na wszystkie możliwe showcase’y, skup się na rynkach, które uznajesz za kluczowe dla swojej kariery.

Doceń małe imprezy. Każdy chce zagrać na Eurosonic czy SXSW, ale zwykle kończy się to koncertem dla garstki osób w środku nocy. I sporymi kosztami.

Znajdź menedżera. Lub kogoś, kto będzie go udawał. Świadczy to o odpowiednim stopniu profesjonalizmu, pozwoli ci też skupić się na występie.

Przygotuj się. Liczy się nie tylko występ, lecz w takim samym stopniu to, co zrobisz przed nim: rozsyłaj zaproszenia, zaczepiaj delegatów na konferencji.

Poczekaj na efekty. Nie oczekuj ofert koncertowych zaraz po występie. Zwykle efekty showcase’ów kumulują się miesiącami albo nawet latami.

#Showcase
#Artykuł z kwartalnika
#Music Week Poland