Jak to jest być uwielbianą przez tłumy? Podziwianą przez artystów z wielu dziedzin? Wzorem do naśladowania, punktem odniesienia, ikoną? Asia tego nie wiedziała. Na co dzień skromna i wyciszona, czasem nieśmiała, w życiu zupełnie inna niż na scenie.
Często podkreślała, że niewiele ma wspólnego ze swoim artystycznym wizerunkiem, chociaż czasem próbowała mu sprostać. W wywiadach mówiła, że zazdrości postaci, jaką tworzy na scenie, bo w życiu nie potrafi taka być. Gdy jednak rozpoczynał się występ, stawała się wulkanem energii i przebojowości.
Na scenę trafiła trochę przypadkowo, dzięki rodzinnym powiązaniom. Rozpoczynała w zielonogórskiej formacji Drugi garnitur, później dołączyła do kabaretu Potem, gdzie zachwycała w Bajkach dla potłuczonych i jako Baba Jola, aby w końcu po rozwiązaniu zespołu i przeniesieniu się do Warszawy oraz macierzyńskiej przerwie, stworzyć z Dariuszem Kamysem, Tomaszem Bajerem i Łukaszem Pietschem kabaret Hrabi. Zanim jednak do tego doszło, zaangażowała się w działalność wytwórni filmowej AYOY, stworzonej w studenckim środowisku zgromadzonym wokół zielonogórskiego klubu Gęba, gdzie wymyślała, nagrywała i montowała filmy. Była też niezapomnianą Dorin Owens w improwizowanym serialu Spadkobiercy według pomysłu Dariusza Kamysa. Związana także z radiową Trójką i Radiem Nowy Świat, dla których tworzyła audycje: Porucznik Jagoda Hyc, opowieść o Helenie i Tadeuszu zatytułowaną Urywki z kalendarza oraz „Koncert życzeń”, który prowadziła z Wojciechem Malajkatem. Przyjaźń i współpraca ze Stanisławem Tymem zaprowadziła Joannę na deski teatrów warszawskich, występowała w sztukach Dżdżownice wychodzą na asfalt oraz Kobieta z widokiem na taras. Tworzyła wiele słowno-muzycznych projektów z Arturem Andrusem, prowadziła także podcast „Mówi się” z Szymonem Majewskim.
Uwielbiała rozśmieszać ludzi i towarzysząca temu adrenalina dawała jej poczucie, że to, co robi, ma sens.
Kabaret Hrabi był dla niej zawsze numerem jeden. Grupa wypracowała swój własny artystyczny styl, w którym Joanna miała ogromny udział. To ona wnosiła do zespołu wiele pomysłów, które cały czas zbierała, nagrywając spostrzeżenia i obserwacje na dyktafon, dbała o scenografię i przede wszystkim reżyserowała. To ostatnie zdarzało jej się także podczas trwającego występu, gdzie delikatnym ruchem ręki lub skinieniem głowy potrafiła na bieżąco poprawiać skecz.
Kabaret był dla niej sztuką niezwykle ważną i poważną, która łączyła w sobie elementy wszystkich dziedzin twórczych. Był także terapią, bo zmagała się ze stanami paniki i różnymi lękami, które nauczyła się „przerabiać na działanie”, bo bardzo aktywna twórczo była całe życie. Mieliśmy szansę poznać ją jako artystkę kabaretową, autorkę tekstów, a czasem muzyki, aktorkę, stand-uperkę, improwizatorkę, prezenterkę radiową, autorkę słuchowisk, współtwórczynię podcastów, wokalistkę. Zawsze uwielbiała śpiewać i marzyła o własnym recitalu, dlatego stworzyła Hrabinę Pączek – spektakl muzyczny, w którym występowała jako wokalistka i stand-uperka z towarzyszeniem pianisty Łukasza Pietscha. Prezentowała w nim piosenki i opowieści będące zapisem wspomnień z jej życia prywatnego. W każdym z utworów starała się grać na jakimś instrumencie.
Joanna zawsze była ciekawa świata i ludzi. Uwielbiała ich obserwować i zauważać. Nie przechodziła obojętnie obok tych, którzy chcieli z nią porozmawiać. Stało się to zresztą zwyczajem kabaretu Hrabi, że po każdym występie wychodzili do oczekującej publiczności i odpowiadali na pytania, robili sobie z widzami zdjęcia i nikogo nie pomijali, choćby to trwało bardzo długo. Wyznawała zasadę, że aby rozśmieszyć ludzi, trzeba ich lubić. Ci, którzy znali ją bliżej, wiedzą, że chętnie przygarniała innych do siebie, można się było do niej zwrócić w każdej sytuacji. Wspierała także młodych artystów, udzielając im cennych porad i wsparcia. Na Warsztatach Kabaretowych po krakowskiej PACE wraz z zespołem stworzyła projekt „Premiera w trzy dni”, podczas którego pisano teksty, robiono próby i premierowy występ z udziałem początkujących kabaretów faktycznie w tym czasie. Była to znakomita szkoła tworzenia programu.
Asia lubiła działać i pracować w grupie, dlatego spontanicznie brała udział w wielu przedsięwzięciach, choćby jako ciocia Filipa Cembali lub aktorka w klipie do piosenki Artura Andrusa.
Przy swojej artystycznej naturze miała także zmysł archiwisty: przechowywała teksty, zapiski, zdjęcia odpowiednio posegregowane – w ten sposób porządkowała swój świat. Interesowała się wszystkim, co ją otaczało, i z tego czerpała inspirację do swoich działań.
Często myślała o śmierci i zastanawiała się, co stanie się ze światem, gdy jej już nie będzie. I co się stało? Na pewno powstała pustka nie tylko na scenie komediowej. Media zalała fala wspomnień i ciepłych słów o artystce. Czy to możliwe, że wszyscy się lubili? Mało prawdopodobne? A jednak… Zapewne dlatego, że łączyła gigantyczny talent ze skromnością i dystansem do siebie, a także z otwartością i sympatią do ludzi.